Zacznę od twierdzenia, że obozy ktoś też zaprojektował dla Niesławnego Akwarelisty.
Jakiś architekt usiadł, pomyślał i wyrysował – tu druty, tam komin, tory, rampa, baraki itd. Ten słynny falujący szyld z hasełkiem o pracy też jakiś architekt wykoncypował.
Dzisiejsza wersja tego hasła mogłaby brzmieć “Kredyt Czyni Wolnym”.
Na ile ten projektant obozów był dopowiedzialny za to co tam potem robiono? Nie mógł nie wiedzieć do czego ma służyć obiekt który projektował.
Dobrze zaprojektowany obóz umożliwiał sprawniejsze dokonanie tego, czego w obozach dokonywano. Wina projektanta jest bezsprzeczna.
Uspokajam, że litościwie nie będę szedł linią porównania standardu obozowych baraków do dzisiejszych przytulnych mikroapartamentów “na start”. Choć jakby porównać metraż na więźnia to… dobra zostawmy to.
Moja pretensja do naszych patoarchitektów jest inna.
To właśnie oni, z gębami pełnymi frazesów o jakichś Le Corbusierach czy innych Bauhausach umożliwiają i wspierają rozkwit polskiej patodeweloperki.
Bez patoarchitekta nie ma patodewelopera.
Bez skurwysyna, który projektuje 15-metrowe mieszkanie doskonale wiedząc że jest ono nielegalne, nie będzie chciwego gnojka który to wybuduje i sprzeda.
Dzisiejszy architekt nie projektuje pięknych budynków które mają przetrwać setki lat i zachwycać formą, funkcjonalnością, wizją. Nie projektuje on miejsc do dobrego, godnego życia.
Dzisiejszy architekt nie ma nawet dobrych intencji.
Dzisiejszy architekt to chciwy pajac na sznurku seryjnie trzaskający osiedla klatkowe dla patodeweloperów.
To koleżka, co latami studiował po to, żeby zaprojektować plac zabaw wielkości czterech miejsc parkingowych, bo to nie jego dzieci będą się tam bawić…
To użyteczny idiota poklepywany po plecach za każdy metr kwadratowy o jaki uda mu się odchudzić już i tak kryminalnie małe mieszkania.
W końcu to nie on będzie tam mieszkał. To sobie wytatuuj na plecach: “nie ja tam będę mieszkał” architekcie od siedmiu boleści.
Tak jak projektant obozu wiedział co tam się będzie działo, patoarchitekt wie jak się będzie żyć w projektowanym przez siebie budynku-kurniku.
Zna jego wady – sam te wady z premedytacją projektował.
Zdaje on sobie sprawę, że łamie wszelkie zasady, normy, prawo, że wywala za okno wszystko czego się uczył.
Myślę że zawód architekta zalicza właśnie straszliwy upadek. Nie będzie trzeba wiele czasu zanim ludzie zorientują się, że architekci to pełnoprawni członkowie patodeweloperskiej bandy.
Szkoda tylko kasy wydanej na kształcenie tych projektantów ludzkich kurników.
Zwykły zootechnik by sobie poradził bez pięcioletnich studiów o artystycznym zadęciu.
Jeżeli projektują to co projektują, to znaczy że niczego się nie nauczyli. Zmarnowali czas swoich profesorów.
Ich uczelnie popełniły błąd przyjmując ludzi niegodnych zawodu. Powinni oddać dyplomy.
Wtedy już z czystym sumieniem mogliby dalej projektować swoje mrówkowce, już bez udawania artystów czy wizjonerów.
Jesteście mózgami patodeweloperki. Wasze “dzieła” są równocześnie śmieszne i straszne.
Osiedla-koszmarki to wasza prawdziwa wizytówka, świadectwo waszej pazerności wykute w żelbetonie.
W podręcznikach ten okres w architekturze, którego jesteście twórcami będzie się nazywał „Pazernizm”.
Przyszli studenci wasze nazwiska będzą wypowiadać ze śmiechem i pogardą, albo po prostu nikt was nie spamięta, będziecie zbiorowo znani jako „pazerniści” – najwięksi architektoniczni partacze w historii.
Za dwadzieścia lat wasze „dzieła” będzie trzeba wyburzać, powiększając dodatkowo koszt waszej niekompetencji i chciwości.
Prestiż Waszego zawodu zmierza do poziomu kołczów i internetowych znachorów przebierających się za lekarzy.
Zostawiam Was, drodzy patoarchitekci, cytując pana Józefa Kondrata – aktora, gwiazdę niemieckiego propagandowego filmu “Heimkehr” z roku 1941.
– “No cóż, potrzebna mi forsa, grałem, bom aktor i chcę zarobić”. Zarabiajcie więc…