Co to jest eko-bieda i jak ją przetrwać

Zastanów się ile pieniędzy trzeba ci zabrać miesięcznie żebyś poszedł/poszła na dno. Mam złą wiadomość. Jeżeli nie należysz do górnego 10% najlepiej zarabiających, to prawie napewno ekolodzy zabiorą ci więcej.

Zabierz bogatemu 1000zł miesięcznie – nie zauważy nawet różnicy. Zabierz 1000zł miesięcznie szarakowi i nie zwiąże końca z końcem.

Co to oznacza?

To oznacza, że – dokładnie tak jak tego oczekują ekolodzy – niebawem zaczniesz dokonywać w swoim życiu daleko idących cięć i zmian by uniknąć finansowego bata.

Rządzący Europą ekolodzy mówią otwartym tekstem: żeby wypełnić założone redukcje emisji, konieczne jest ograniczenie konsumpcji. Inaczej mówiąc konieczne jest obniżenie standardu życia.

Nadchodzi eko-bieda która sprawi że większość z nas będzie musiała zrezygnować z dotychczasowego poziomu życia.

Czym jest eko-bieda?

Eko-bieda to pogorszenie standardu życia dużych grup społecznych spowodowane przez wysokie opodatkowanie kluczowych dziedzin życia.

Opodatkowanie to ma sprawić, by spadła konsumpcja oraz mobilność możliwie dużej liczby ludzi, bo to generuje emisje dwutlenku węgla.

Wysokie eko-podatki, spadek konsumpcji oraz mobilności spowoduje w niedługim czasie kryzys gospodarczy, lub przynajmniej wzrost kosztów życia i konieczność cięć w domowych budżetach.

Nie, kartek nie będzie. Będą podatki – skutek ten sam.

Dlaczego eko-lewicowcy prześladują szarych ludzi?

Odpowiedzi są dwie: bo tylko ich mogą skutecznie tresować i dlatego że szarych ludzi jest najwięcej.

Żeby „uratować planetę” trzeba zmusić do określonych działań jak najwięcej ludzi. Jak najwięcej ludzi musi przestać konsumować i przemieszczać się.

Bogacze w swych prywatnych odrzutowcach są dla ekologów niemal nietykalni.

Zneutralizować klimatycznie trzeba więc pracujące masy a nie bogaczy – bo to jest możliwe do zrobienia.

Lewica niegdyś broniła szarych ludzi. Dziś woli ich tresować zielonymi podatkami. Ci którzy kiedyś bronili robotnika przed wyzyskiem, dzis są sprawcami tego wyzysku.

I tak zostaliśmy na pastwę tego kultu końca świata, jako jedyni których da się zmusić do „ratowania planety” kosztem poziomu życia.

Wiem że to brzmi idiotycznie. Tylko że to jest nasza rzeczywistość która już za moment przestanie być śmieszna.

Z czego szary człowiek będzie musiał zrezygnować?

Ekolodzy koncentrują się na kilku wybranych dziedzinach naszego życia. Uważają oni że te właśnie dziedziny powodują najwięcej emisji dwutlenku węgla.

Ta znana grafika to chyba najprostszy przewodnik po „Fit for 55”. Pokazuje ona w pigułce rzeczy z których zrezygnujemy oraz główne obszary zainteresowania ekologów.

Automatycznie to będą obszary naszych największych wyrzeczeń. Nie jest to żadna tajemnica, rządząca Unią Europejską ekologiczna lewica mówi o tym otwarcie.

Publikacje dotyczące pakietu eko-podatków dla najbiednieszych zwany „Fit for 55” (polska nazwa: „Gotowi na 55”) jasno określają z czego będziemy rezygnować.

Zrezygnować będziemy musieli z jedzenia mięsa oraz nabiału (stopniowe przejście na dietę wegańską), z kupowania więcej niż kilku nowych ubrań rocznie, z posiadania samochodów oraz z lotów samolotami.

Czytając o „Fit for 55” Taką strzałkę można wymalować do każdego z działów raportu C40 Cities. Fit for 55 to jednak znacznie więcej niż tylko realizacja postulatów raportu C40.

Oczywiście nie będzie żadnego zakazu, ekolewicowcy nie są aż tak szaleni żeby go wprowadzić.

Swój efekt uzyskają poprzez opodatkowanie powyższych rzeczy.

„Fit for 55” nie jest pakietem zakazów lecz uniwersalnym nowym super-podatkiem od wszystkiego co według ekologów mamy przestać robić.

Choć autorzy tego pakietu unikają jak ognia przyznania wprost że zawarte w nim podatki mają uderzyć przede wszystkim ludzi biedniejszych i klasę średnią, to nietrudno policzyć że tak własnie będzie.

A mogli być klasą średnią…

Draństwo tego całego „ratowania planety” polega na tym, że odbiera się nam dobre życie a naszym dzieciom przyszłość.

Ci którzy dla „ratowania planety” będą klepać biedę mogliby – w normalnych warunkach – wejść do klasy średniej.

W Polsce to poświęcenie większości społeczeństwa na ołtarzu Boga Klimatu jest szczególnie bolesne.

My ledwie liznęliśmy tego dobrego życia. Ledwie zobaczyliśmy jak to jest kiedy pensja starcza na przeżycie, kiedy nagle zaczyna cię stać na ładne ubranie, na restaurację, na wakacje.

My tego wszystkiego nie mieliśmy zajęci zarabianiem na koszty transformacji ustrojowej.

Gdyby nie klimatyczni szaleńcy, moglibyśmy w końcu pożyć. Moglibyśmy zająć się czymś więcej niż walką o byt.

Niestety nasze marzenia i aspiracje zostały nam bezpowrotnie odebrane – tym razem przez ekologów.

Dobrze już było. Zapamiętaj dzisiejsze czasy żeby mieć co wspominać w chudych latach poświęceń w imię walki o klimatyczną neutralność.

Tej walki i poświęceń nie wybierałeś, została ci narzucona. Mądrzejsi od ciebie wiedzą jak jest i co będzie. Zadający pytania tylko robisz z siebie głupka, poza tym i tak nie zrozumiesz.

Nie jesteś chyba za tym, żeby nastąpiła zagłada planety?

Nie? No to trzeba płacić.

Jak się przed tym bronić?

Niestety nie za bardzo jest jak.

No bo jak niby chcesz uniknąć podatków w jedzeniu, paliwie, prądzie, biletach na wszelkie środki transportu, ubraniach, butach?

Ludzie którzy pracują na etacie są bardzo łatwi do opodatkowania, bo ich dochody są znane.

Jedyne co możesz robić, to robienie dokładnie tego czego chcą ekolodzy – ograniczać swoją konsumpcję i mobilność.

To będzie trochę jak komuna…

Cała ta eko-bieda będzie trochę jak nasza komuna. Oczywiście nie będzie aż takiej katastrofy jak za komuny, ale trzeba będzie sprytu i zaradności by w tym eko-systemie przetrwać.

My Polacy mamy do tego smykałkę, mamy też doświadczenie.

Moim zdaniem nie unikniemy Fit for 55 i zawartych w tym pakiecie sankcji. Możemy jedynie próbować łagodzić ich działanie.

Wielu ludzi namawia do jakichś buntów, jakiejś rewolty, oporu i tym podobnych nonsensów. Co sprytniejsi namawiają do głosowania na tych czy tamtych.

Serio – to nic nie da.

Tak naprawdę musimy zaczekać aż całe to ekologiczne szaleństwo tak dopiecze tej bogatszej części Europy, że w końcu to oni dokonają zmiany.

Bo to oni rozdają karty, nie my. To Niemcy i Francuzi muszą powiedzieć dość. To oni zdecydują czy i kiedy się to wszystko skończy.

My możemy tylko trzymać głowę nisko i przetrwać. Nie namawiam biernego czekania, bo o swój los trzeba walczyć.

Poniżej mały poradnik przetrwania eko-biedy:

Jak przetrwać eko-biedę: porady praktyczne

Nie namawiam do rewolty, do politycznego aktywizmu, głosowania na szurów, do jakichś idiotycznych form oporu które mogłyby cię wystawić tylko na szwank.

Ekologia jest prawem. Nie będziesz przestrzegać prawa, państwo prędzej czy później rozjedzie cię jak walec i zniszczy ci życie.

Nie podskakuj, nie cwaniakuj.

Albo raczej cwaniakuj, ale z głową. Jak za komuny, kiedy każdy wiedział jak daleko i w jakich sprawach można nagiąć zasady.

Wyprowadź się poza miasto

To chyba najważniejsze, bo sprawia że otwierają się przed tobą liczne możliwości.

Już w tej chwili dom na wsi jest tańszy niż ciasne mieszkanie w mieście. Te różnice w cenach będą się tylko pogłębiać. Kryzys mieszkaniowy nie ustąpi.

Mieszkańcy miast będą głównym celem ekologicznej tresury. Są liczni, ich dochody są znane, ich pole manewru minimalne, przestrzeń do redukcji ich potrzeb – duża.

Zrobią co pan ekolog każe.

To właśnie oni będą zapieprzać w zimie na rowerach, „zachęceni” podatkami do rezygnacji z samochodów.

Przedmieścia i wieś – nawet za cenę dojazdów – są w dłuższym okresie czasu dużo lepszym miejscem do przetrwania eko-biedy.

To właśnie na wsi można budować z powodzeniem swoją niezależność od potwornie opodatkowanej oficjalnej „zielonej gospodarki”.

Wytwarzaj jedzenie

Jedzenie będzie coraz droższe. Jeżeli mieszkasz za miastem, masz łatwiej. Możesz chodować kury, króliki. Te zwierzęta będą długi czas legalne do prywatnej hodowli.

Tylko jedzenie wegańskie uniknie gigantycznego opodatkowania – mięso i inne rzeczy których według ekologów masz nie jeść zostaną obłożone podatkami.

Będziesz mieć nieopodatkowane jajka i mięso. Nadmiar możesz sprzedać lub oddać rodzinie w miastach.

Mając miejsce można także hodować ryby, np w małym stawie.

Miej szklarnię – wydłuższy ona sezon w którym będziesz mieć nieopodatkowane warzywa. Po sezonie oczywiście kiszonki, słoiki itp.

Mieszkasz w mieście – możesz mieć działkę. To było wolno nawet za komuny. Hoduj warzywa, owoce, rób przetwory, naucz się konserwować żywność.

Warzywa i owoce będą bardzo drogie, bo wymagają transportu.

Dogadaj się z kimś kto mieszka na wsi, może masz rodzinę? Wspólnie możecie dzielić się kosztami i obowiązkami.

Za komuny nie głodowaliśmy tylko dlatego, że komuna nie dała rady położyć łapy na całości produkcji rolnej. Puste półki w sklepach uzupełniał obieg „podziemny”.

Dzisiejsza eko-komuna jest dużo mniej totalitarna więc na pewno zostawi małych wytwórców żywności w spokoju.

Wytwarzaj prąd

Prąd będzie coraz droższy. Wytwarzanie go samemu to świetny sposób uninięcia zielonego opodatkowania.

Fotowoltaika jest fajna, ale bardzo droga. A wiesz że można samemu sporo taniej budować panele? Nie będą tak efektywne jak z fabryki, ale jeżeli masz wolną przestrzeń, to nie powinno być problemem.

Poza tym twoje źródła energii nie muszą być wcale „zielone” – jak długo jesteś w stanie swoją produkcję utrzymać we względnej tajemnicy.

Wytwarzaj ciepło

Ciepło będzie bardzo drogie, bo wymaga ono paliwa. W mieście niewiele będziesz móc zrobić. Można np. ogrzewać tylko jedno pomieszczenie i w nim głównie przebywać, pozwoli to zmnieszyć rachunki.

Znów – poza miastem jest dużo większe pole manewru.

Zainteresuj się spalaniem przepracowanego oleju silnikowego i innych „paliw alternatywnych”.

Jeżeli masz skąd je pozyskać – pal drewnem. Suche drewno nie daje wiele dymu, można się ustrzec kontroli.

Istnieją sposoby na wytwarzanie gazu z biomasy na niewielką skalę, z odpadów.

Poza miastami nadzór będzie siłą rzeczy mniej dokładny. Będą kontrole, ale nie będzie na pewno takiej permanentnej inwigilacji jak w miastach.

Naprawiaj wszystko

Dobrze jest nauczyć się naprawiać wszystko wokół ciebie, samemu.

Od elektroniki po narzędzia, maszyny.

Samochodu mieć raczej nie będziesz, ale możesz mieć motocykl, skuter – to są pojazdy które zostaną nam odebrane na samym końcu, albo nawet i nigdy.

Nie wyrzucaj, naprawiaj. Każda nowa rzecz to tony zielonych podatków.

Motocykl, skuter, trójkołowiec

To będą twoje pojazdy, twoja podstawa transportu. Tak jest w biednych krajach Azji. Tak będzie i u nas pod rządami ekologów.

W zimie to niestety żadna atrakcja, z tego motocykl/skuter trójkołowy nalepiej nadaje się właśnie na zimę.

Duże skutery (tzw. maxiskutery) mają rozbudowane owiewki które bardzo dobrze chronią przed wiatrem. Komfort cieplny jest łatwiejszy do zapewnienia niż na motocyklu gdzie cały pęd powietrza idzie na ciebie.

W zimie będą dni w których będziesz zdany na komunikację zbiorową i bogatych przyjaciół/znajomych/sąsiadów którzy jeszcze będą mieć samochód.

Rower

Rower będzie jedynym nieopodatkowanym środkiem transportu w mieście.

Im bardziej „ekologiczny” jest dany kraj, tym więcej ludzi jeździ rowerami w miastach.

Dzieje się tak nie dlatego że tacy są zaangażowani w tą „walkę o ocalenie planety”. Po prostu inne alternatywy są w takich krajach bardziej opodatkowane i bardziej zawzięcie tępione.

Jeżeli mieszkasz w mieście, to będziesz się poruszać na rowerze. Nie ma od tego ucieczki.

W miastach autami będą jeździć wyłącznie bogaci.

Naucz się szyć, miej maszynę do szycia

Szyć na maszynie nauczyłem się w Irlandii, gdzie głupie skrócenie spodni kosztowało czasem dwa razy tyle co same spodnie.

Wkurzyłem się, kupiłem prostą maszynę, poczytałem jak się tego używa – i szyję do dziś.

Cały myk jest w tym, że ekolodzy nie mają jak opodatkować ubrań które samemu uszyjesz.

Oni zresztą mówią jasno że opodatkują ubrania nowe. Ubrania które uszyjesz lub kupisz w second handzie nie będzie opodatkowane.

Nie mają ci też jak ich policzyć do twojego limitu ubrań na dany rok.

Za komuny się szyło – i dzięki temu przetrwaliśmy. Ja nie bałem się maszyny bo szyły obie moje babcie. Widziałem jak powstają wykroje a potem ubrania i że to nie jest technika rakietowa.

Szycie jest przyjemne. Szybko widzisz efekt swojej pracy.

Wszystko ma swój początek i koniec

Mam wielkie wątpliwości czy ta nasza mała polska eko-bieda pomoże uratować planetę.

Ja rozumiem że w ciągu ostatnich 80-ciu lat średnia temperatura na świecie wzrosła o niecałe 2 stopnie.

Nie wiem tylko skąd pewność, że to coś złego, skąd pewność że będzie z tego katastrofa. Klimat to system szalenie skomplikowany. Niełatwo jest przewidywać jego zachowania.

Pogodę potrafimy przewidzieć na maksymalnie kilka dni naprzód. Powyżej 5-ciu dni zaczyna się wróżenie z fusów.

Ja rozumiem że klimat to nie pogoda, ale przewidywanie klimatu na dziesięciolecia naprzód wydaje mi się czymś naciąganym.

Takie przewidywania niemal na pewno są obarczone błędami. Być może są to błędy za które zapłacimy jakością życia – zupełnie na darmo.

Jeżeli jakiekolwiek kraje faktyczne mają wpływ na klimat, to będą to kraje najbardziej ludne – Chiny, Indie. Polska czy nawet cała Unia Europejska to przy nich niewielki procent.

Pewnym jest że to całe eko szaleństwo kiedyś się skończy, tak jak skończyła się komuna.

Działania rządzących Unią Europejską ekologów to coś na co nie mamy wpływu. Tak samo jak nie mieliśmy wpływu na rządzących Polską komunistów, posadzonych nam na karku przez obce mocarstwo.

Trzeba tych ekologów przeczekać.

Ich koniec nadejdzie. Jest ograniczona ilość kłód pod nogi jakie może wytrzymać gospodarka. To walnie, pytanie tylko kiedy.

A do tego czasu trzeba jakoś żyć – i do tego tu zachęcam.

Nie wkurzaj się, nie przejmuj. Szukaj dziur w systemie i staraj się pożyć najelpiej jak potrafisz mając mniej.

Nasi dziadkowie i rodzice też mieli dobre chwile. Ja moich pamiętam uśmiechniętych, zadowolonych, pełnych życia.

A mieli tak mało – ta cała nasza współczesna eko-bieda to z ich perspektywy byłoby bogactwo.

Nie uważam by ekolodzy dali radę cofnąć nas poniżej poziomu komuny. Społeczeństwa Zachodu dużo wcześniej powiedzą im „stop”.

Komuna uczyniła nas zaradniejszymi od ludzi w Europie Zachodniej. Będąc wieloletnim emigrantem nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Być może to wariactwo jakim częstują nas dziś ekolodzy będzie dla nas szansą by zdobyć przewagę? Kto wie, może będzie to dla nas okazja wyrównania szans względem Zachodu skoro ten postanowił sam siebie zaorać?

Nawet jeśli nie, to co do jednego jestem absolutnie pewny: że Polska będzie tym najweselszym barakiem w całym eko-obozie.

Dodaj komentarz