Na początek oświadczam że ten post został napisany przed wejściem w życie przepisów o tzw. „mowie nienawiści”. Zawarte w nim tezy były legalne w czasie pisania tego posta.
Trwają prace nad wprowadzeniem do polskiego prawodawstwa przestępstwa „mowy nienawiści”.
Przepisy te obejmą szczególną ochroną wybrane grupy osób – środowiska LGBT, nie-białych obcokrajowców, grupy religijne (z wyłączeniem chrześcijan), transwestytów itp.
Przepisy te w teorii mają chronić te osoby przed publicznym wyrażaniem nienawiści wobec nich.
W praktyce uczynią one karalnym każdy pogląd, z jakim te osoby się nie zgadzają. Bo nienawiścią będzie to, co te osoby za nienawiść uznają.
Prawo to będzie z pewnością zawiłe i otwarte na interpretacje tak, by dać możliwość jak najszerszego usuwania z przestrzeni publicznej poglądów niezgodnych z lewicowo-ekologiczną doktryną.
Tak, ekologiczną też bo chyba nikt nie ma złudzeń że „kłamstwo klimatyczne” także stanie się odmianą mowy nienawiści.
Zresztą nie o nienawiść tu chodzi, a o złe słowa których w przestrzeni publicznej nie chcą twórcy tego prawa.
Możemy więc być pewni że prawo to stanie się przede wszystkim narzędziem cenzury.
Kryterium nie będzie obiektywna prawdziwość danego stwierdzenia, lecz jego zgodność z ekolewicową doktryną.
Np. stwierdzenie że istnieją tylko dwie biologiczne płcie (ten post właśnie wyfrunął z katalogu google) będzie interpretowane jako nienawiść wobec osób które uważają inaczej.
To prawo będzie niestety bardzo skuteczne
Przepisy o „mowie nienawiści” mają za zadanie sterroryzować głównie zwykłych ludzi.
Dziennikarze, osoby publiczne, politycy – oni mają czas, motywację i środki by walczyć w sądach, dochodzić swych racji.
Zwykły człowiek ma dość własnych problemów.
Krótko po wprowadzeniu przepisów ekolewicowe organizacje rozpoczną polowanie na czarownice – czyli na zwykłych szarych ludzi.
Wytoczone im zostaną pokazowe procesy w których ludzie ci zostaną przykładnie zrujnowani finansowo i zawodowo.
Sprzyjający ekolewicy sędziowie nawet za cenę uchylenia wyroku w wyższej instancji będą dowalać maksymalne wyroki. Na postrach.
To będzie ten moment w którym zwykli ludzie nabiorą wody w usta.
Zaczniemy cenzurować sami siebie. Będziemy analizować czy nasza wypowiedź nie jest dwuznaczna, czy nie ma w niej czegoś co nie spodobałoby się ekolewicy.
Efektywnie ekolewicowcy będą ustalać katalog tematów których lepiej nie poruszać a my – ze strachu przed prawnymi konsekwencjami – będziemy tych tematów unikać.
Już kliknięcie lajka pod nielegalnym postem będzie interpretowane jako „mowa nienawiści” więc będziemy tego unikać.
Tematy te drastycznie stracą zasięg.
Jak to robią w Wielkiej Brytanii (tak będzie u nas)
Uważam że u nas będziemy mieć wariant brytyjski. I wcale nie jest to najgorsza wiadomość, bo np. model kanadyjski jest o wiele bardziej totalitarny.
Niejasne i interpretowane dowolnie przez policję przepisy dały w UK gigantyczne pole do popisu lewicowym działaczom.
Doszło do tego, że policja zaczęła ustalać własne prawa z pominieciem parlamentu. Zaczęto tam np. wysyłać ludzi na specjalne kursy reedukacyjne wzamian za odstąpienie od zarzutów.
Zarzutów kompletnie niemających oparcia w prawie. Prawo brytyjskie nie zna także pojęcia kursu reedukacyjnego. Całość była radosną twórczością tamtejszych zaangażowanych politycznie policjantów.
Niepokorni kończyli tak:
Nieszczęśnik na screenie i video powyżej zrepostował (udostępnił czyjś post) z memem w którym flaga transwestytów układała się w swastykę.
Nie mogę go tu wrzucić bo mi google wywali z katalogu całą stronę – a mam nadzieję że wyleci tylko ten jeden post.
Faceta wysłano na kurs gdzie miał nauczyć się jak używać social mediów tak, żeby nie sprawiać przykrości chronionym środowiskom.
Wzamian za przyznanie się do popełnienia przestępstwa z nienawiści i pójście na kurs policja miała odstąpić od zarzutów. Facet miał się przyznać do przestępstwa które nie utrzymałoby się w sądzie.
Jego strach przed sądową batalią miał sprawić że dałby się wrobić w zostanie przestępcą, choć nie zrobił nic co byłoby zabronione przez brytyjskie prawo.
Takich kwiatków jest w UK mnóstwo, przytoczę jeszcze jeden – sprawa Chelsea Russell, 18-nasto latki która wrzuciła na socjale tekst ulubionej piosenki jej przyjaciela który zginął w wypadku.
Był to tekst rapowy, więc zawierał słowo „czarnuch” bez którego nie ma w zasadzie takich piosenek. To ten kawałek:
Wymiar sprawiedliwości zadziałał sprawnie. Dziewczyna została aresztowana, oskarżona i skazana.
Dostała 500 godzin prac społecznych, grzywnę i przez rok musiała nosić urządzenie lokalizacyjne oraz przebywać w domu między 20-stą a 8-mą rano. Źródło.
Serio, nie zmyślam tego. To wszystko za tekst rapsa ze słowem „czarnuch” – tym samym które w każdym niemal rapowym numerze jest rzucane na prawo i lewo.
Czy wiedząc to wrzucałbyś takie teksty na socjale żyjąc w UK? Wątpię.
Czy Wielka Brytania to według ciebie kraj totalitarny? Cóż, dzieją się tam takie rzeczy jak powyżej. Rocznie kilka tysięcy osób jest tam aresztowanych za rzeczy które publikują online.
Rozumiesz teraz perfidię tego całego systemu? Tak właśnie będzie on funkcjonował u nas. Strach przed sądem i problemami pozwoli dowolnie rozszerzać oddziaływanie przepisów o mowie nienawiści bez żadnych postaw prawnych.
Dają one swym autorom bezprecedensową władzę – tak jak w UK dały władzę policjantom-aktywistom ulokowanym w jednostkach do zwalczania przestępstw nienawiści.
Najgorsza część tej władzy to rzeczy których kompletnie nie ma w prawie.
Wyobraź sobie że to ciebie wyprowadzają w kajdankach jak ziomka powyżej. Albo że widzisz jak wyprowadzają sąsiada. Oczywiście możliwe że w sądzie okaże się że nie ma podstaw, przekroczono uprawnienia i tak dalej. Tak stało się w sprawie weterana.
Ale np. dziewczynę potraktowano bardzo surowo, została skazana. Na dwoje babka wróżyła.
Żeby przekonać się czy dana rzeczy była legalna czy nie będziesz musiał zostać aresztowany, wywleczony w kajdankach z chaty, będziesz musiał wynająć adwokata i modlić się żeby sędzia nie był zwolennikiem środowisk LGBT.
Może będziesz nosić przez rok bransoletkę na nodze jak jakiś bandzior albo gorzej, bo powiedziałeś coś nieładnego online.
Zaryzykujesz, będziesz dalej pisał i mówił co chcesz?
To sprawdźmy: ile mamy płci? Na pewno tylko dwie? Już nie jesteś taki pewny, co? No wiec wbij sobie do głowy, że płci jest tyle ile powie ci lewica.
A jak nie masz pewności ile, to trzymaj gębę na kłódkę – też będzie dobrze. Nawet lepiej.
Uwierz mi, będziesz trzymać gębę na kłódkę.
Model kanadyjski – czyli o krok dalej
O ile model brytyjski (i zapewne nasze przyszłe prawo) skupia się na tym czego mówić nie wolno, model kanadyjski idzie dalej.
W Kanadzie prawo określa także co mówić należy. Jest to tak zwana „mowa przymusowa” (ang. „compelled speech”).
Prawo określa, w jaki sposób należy się zwracać do osób chronionych – między innymi wymagane jest użycie odpowiednich zaimków.
Niedostosowanie swojej mowy do tych wymagań skutkuje konsekwencjami prawnymi.
Kanadyjski totalitaryzm ma jeszcze jednen bardzo specyficzny element całej układanki – tak zwany Trybunał Sprawiedliwości Społecznej.
Nie jest to sąd. Jest to organizacja do której trafiają skargi i sprawy w których osoby chronione (LGBT+ itp.) zgłaszają przypadki nietolerancji, złego traktowania, głoszenia nielubianych przez siebie poglądów i innych tego typu spraw.
Jeżeli ten złożony z lewicowych działaczy trybunał uzna twoją winę, to może nałożyć na ciebie grzywnę.
A grzywny są bardzo wysokie. Jeśli nie możesz zapłacić – idziesz siedzieć, jak za niezapłacenie każdej innej grzywny.
I tak z pominięciem systemu sądowego, z pominięciem cywilizowanego procesu, bez prawa do adwokata, sądzony przez różowowłosych aktywistów zostajesz wsadzony do pudła.
Jest chyba zrozumiałym że Kanadyjczycy unikają jak ognia mówienia rzeczy które mogłyby sprawić że dostaną się w łapy wspomnianego quasi-inkwyzycyjnego trybunału.
Mówi się że Kanadyjczycy to tacy mili i bezkonfliktowi ludzie. Ja myślę że to tylko częściowo prawda.
Bo bardzo możliwe że są tacy mili ze strachu.
Konieczność zmiany treści wstecz jak w „Roku 1984” Orwella
Czy po wejściu w życie przepisów trzeba będzie – jak w „Roku 1984” – zmienić wstecz historię? Zmodyfikować wpisy, artykuły, posty w socjalach, książki, skasować lub zmodyfikować videa które staną się nielegalne?
Moim zdaniem jak najbardziej tak. Dalej będą one dostępne w miejscach publicznych i jako takie jak najbardziej będą mogły zostać uznane za „mowę nienawiści”.
Dziś piszę tu sobie że „są tylko dwie płcie” i jedyną karą za to jest fakt że Google prawdopodobnie wywali ten post z wyników wyszukiwania. Po wiejściu przepisów ten post będzie przestępstwem, będzie można mnie za niego postawić przed sądem i skazać.
Zakładam więc że treści – wytworzone przed datą wejścia w życie prawa – takie będą zgłaszane a autorzy będą je modyfikować lub usuwać.
Prawo nie działa wstecz tylko w teorii. W praktyce jeśli odmówisz usunięcia niepodobającej się lewicowcom treści, zostaniesz i tak oskarżony nawet jeśli powstały one przed wejściem przepisów.
Sądy przyjmą wykładnię że naruszenie prawa następuje kiedy osoba chroniona spotyka się z niepodobającą się jej treścią. Czyli data wytworzenia treści będzie nieistotna.
Zresztą – we wspomnianej wyżej sprawie młodej brytyjki sąd podkreślał że „kontekst i intencja są nieistotne”. Zakładam że czas powstania treści jest rodzajem kontekstu.
Przepisy o „mowie nienawiści” zmodyfikują więc także naszą przeszłość.
Po innych niż lewicowe poglądach w przestrzeni publicznej nie zostanie nawet ślad.
Komunistyczna cenzura to był mały pikuś
Dobrym przykładem na to co wolno było za komuny jest serial „Alternatywy 4”.
Jest to naprawdę słabo zakamuflowana satyra na komunę. Film wyprodukowała, sfinansowała i emitowała w państwowej telewizji sama komuna, jako komedię.
Każdy wiedział o co naprawdę chodzi.
Przy tym co zafundują nam przepisy o „mowie nienawiści” komunistyczna cenzura jawi się jako niemal wolność.
My nie będziemy mieć takiej możliwości krytykowania czy niezgadzania się z chronionymi nowymi przepisami, jakie mieli ludzie niezgadzający się z komuną podczas jej trwania.
Nie łudźmy się że używając zakamuflowanych określeń („waginosceptyk” itp.) unikniemy ataków.
Niektórzy sędziowie z pewnością będą skazywać na podstawie domysłów na temat tego, kogo i co miałeś na myśli.
Powołają biegłych – oczywiście lewicowych aktywistów jakich pełno po uniwersytetach – a ci już stwierdzą kogo miałeś na myśli.
Stracimy wszyscy, z lewa i prawa
Dla wolności słowa nadchodzą ciężkie czasy. Z tą wolnością jest ten problem, że raz utracona bardzo rzadko wraca.
Przepisy o „mowie nienawiści” to ostateczne narzędzie kontroli tego co wolno nam mówić. Raz uruchomione będzie nie do usunięcia, bo będzie skuteczne.
Będzie jak TVP którą należałoby zlikwidować, ale dla każdej kolejnej władzy pokusa użycia jej dla swoich celów jest zbyt wielka by to zrobić.
Raz wprowadzona „mowa nienawiści” raczej z nami zostanie. Każda kolejna władza chętnie wykorzysta ten kaganiec do własnych celów – czyli pozostania u władzy i koryta.
Oni mogli – to my też. Tak to działa.
Nie łudźmy się że przegrana obecnej tęczowej koalicji w wyborach przyniesie zmianę.
Ona przyniesie tylko przegięcie w drugą stronę. Terror tęczowy zastąpiony zostanie przez kościelno-narodowy.
Wejście w życie przepisów o „mowie nienawiści” dotknie nas wszystkich – tych z prawej, tych pośrodku i tych z lewej – tylko w innym czasie.
Więc dziś lewica triumfuje i przygotowuje możliwie najostrzejszy zestaw przepisów.
Nie wystarcza im rozsądku by rozumieć, że po każdych następnych wyborach oni sami mogą stać się ich celem.
Może kiedy to do ich własnych drzwi zacznie pukać policja z zarzutami obrazy Boga, religii czy niezgodnych z biologią twierdzeń na temat płci zdadzą sobie sprawę z popełnionego błędu.
Tylko że wtedy będzie już za późno – dla nas wszystkich.