To nie kryzys, to nasza normalność

Kryzys mieszkaniowy jest nierozwiązywalny jeśli chodzi o faktyczne pokonanie go. Nie licz na to że dożyjesz dnia kiedy mieszkania w Polsce będą finansowo dostępne.

To nie stanie się nigdy. Kryzys mieszkaniowy jest jak komuna, potrwa wiele pokoleń które w nim wyrosną i umrą.

Niemożliwe jest żeby zrobili coś z tym politycy, niemożliwe jest zmobilizowanie społeczeństwa wokół problemu – choć to ono płaci najwyższą cenę.

Nawet wierchuszka naszej tęczowo-zielonej wrogiej człowiekowi pracy lewicy jest uwikłana w mieszkaniowe inwestycje, nie ma nikogo kto podjąłby zdecydowane działania.

Wierzchołek góry lodowej. Ci którzy nie mieli tych mieszkań na wynajem na kogo przepisać. To nie są durnie, oni wiedzą jak fatalnie to wygląda – po prostu nie mają nikogo dość zaufanego.

Można sobie napisać – na zasadzie wołania na puszczy – co możnaby zrobić. I to właśnie robię w tym poście i na całym tym blogu: gadam na próżno.

Najpoważniejszym z czynników która sprawia że mieszkań nigdy nie będzie dość jest imigracja (oraz oczywiście państwowe dopłaty – prezenty dla deweloperów).

Gdyby nie imigracja, w końcu zbudowalibyśmy dość mieszkań. Kiedy mieszkań byłoby dość dla wszystkich, spadłyby ceny samych mieszkań i najmu, spadłaby atrakcyjność mieszkań jako inwestycji.

No bo jak nie ma komu wynająć, to co to za inwestycja? To dlatego dom pod miastem kosztuje tyle co małe mieszkanie – bo nie ma go za bardzo jak wynająć.

Nie nadążymy jednak z budowaniem mieszkań dla setek tysięcy ludzi wlewających się co roku do Polski przez nasze granice.

W ostatnich latach wydaje się 400+ tysięcy pozwoleń dla pracę dla ludzi spoza UE – rocznie. Ściągnęliśmy w ostatnich latach 2mln pracowników spoza UE.

Dorzuć do tego 2mln uchodźców wojennych z Ukrainy i fakt że przy rynku rozgrzanym do czerwoności i marżach deweloperów na poziomie 30% budujemy… 200 tys. mieszkań rocznie.

To się naprawdę nigdy nie zepnie.

Działa to tak, że jeśli jest praca, to mieszkania drożeją i wzrasta imigracja. Gospodarka się rozgrzewa, coraz więcej ludzi przyjeżdża więc coraz bardziej drożeją mieszkania.

Dochodzimy do punktu, gdzie niezależnie od ceny więcej mieszkań wybudować się nie da, bo prawo, bo ziemia, bo ilość materiałów jakie można wyprodukować, ilość ludzi zdolnych do pracy na budowach, ilość inżynierów, elektryków, hydraulików itp.

To dlatego do wielkich infrastrukturalnych inwestycji bierze się np. Chińczyków – bo przywożą wszystko, włącznie z pracownikami.

Więc w Polsce jesteśmy prawdopodobnie u szczytu mieszkaniowej wydolności. Więcej mieszkań rocznie nie będzie, bez względu na to jak astronomiczne będą ceny.

My będziemy się licytować z inwestorami o te mieszkania które są. Ceny będą rosły, ale więcej mieszkań się od tego nie zrobi.

Jesteśmy w tej fazie błędnego koła, gdy imigracja powoduje wzrost cen, ale nie ma już możliwości zwiększenia podaży.

Mieszkania nie stanieją więc nigdy, chyba że nadejdzie kryzys i bańka spekulacyjna pęknie. Niestety w takim scenariuszu i tak nie kupisz mieszkania, bo banki wtedy nie udzielają kredytów a podatnik musi się zadłużyć żeby ratować banki.

Bo banki nie mogą upaść – ty możesz.

Czynnikiem który jakoś mógłby pomóc byłoby zaprzestanie dolewania oliwy do ognia – czyli zastopowanie imigracji oraz dopłat do kredytów.

Przestać wydawać te pozwolenia na pracę. To się odbywa kosztem Polaków którzy przez to bulą te potworne ceny mieszkań i najmu.

To jest spychanie Polaków do coraz mniejszych i ciaśniejszych mieszkań, to spychanie Polaków na emigrację.

Ta cała imigracja to po prostu jedno wielkie draństwo jakie robi nam władza, która miała dbać o nasze interesy.

Ten parszywy kraj mógłby w końcu trochę zacząć działać w interesie własnych obywateli, a nie w interesie zatrudniających za miskę ryżu korporacji, firm, deweloperów, inwestorów i banków.

Zdaję sobie sprawę że to się oczywiście nigdy nie stanie.

Ten mieszkaniowy kryzys to tak naprawdę nie kryzys. To nasza rzeczywistość, którą z czasem przestaniemy nazywać kryzysem – bo kryzys to coś co jednak nosi znamiona rzeczy przejściowej.

W UK – modelowym kraju jeśli chodzi o napędzane imigracją ceny mieszkań i najmu – nikt już nie mówi o żadnym „kryzysie”.

Przyzwyczaili się że dorosłego człowieka nie stać na samodzielne lokum.

Ładnie to widać w serialu „Sherlock” – Sherlock Holmes wynajmujący wspólnie z Watsonem to nie filmowa fikcja, to realia które dla angielskiej widowni są całkowicie zrozumiałe.

„Niski” czynsz jaki płącą spowodowany jest długiem wdzięczności jaki u właścicielki ma Holmes – więc mogą wynająć tylko we dwóch…

W UK wynajmowanie przez dorosłych ludzi mieszkań w kilka osób to nie kryzys, to normalność.

My szybko nadrabiamy dystans do tej normalności. Ten kryzys nigdzie sobie nie pójdzie.

Będzie puchł napędzany tanią siłą roboczą jakiej domaga się biznes. Społeczeństwo nie rozumie że imigracja oznacza brak mieszkań.

Ludzie o poglądach lewicowych nie mogą stanąć przeciwko imigracji, bo kłóci się to z ich ideologią.

Jestesmy w sytuacji patowej, bez wyjścia. I co gorsza, sytuacja ta wcale jeszcze nie jest tak zła, jak zła stanie się już w najbliższej przyszłości kiedy to podatkowe szaleństwa ekolewicy zaczną nas coraz mocnie ściskać za gardło.

Ten ekolewicowy finansowy uścisk śmierci będzie gwoździem do trumny twoich marzń o własnym kącie, rodzinie, o godnym życiu.

Zostanie nam wegetacja i radość z tego, że bierzemy udział w ratowaniu planety.

Dodaj komentarz