Jak przygotować siebie i dzieci do emigracji na Zachód – porady starego emigranta

Jeżeli czytasz te słowa, to pewnie rozważasz lub podjąłeś/podjęłaś decyzję o emigracji na Zachód.

Gratuluję decyzji, uważam że to najlepsza decyzja jaką może podjąć człowiek urodzony i mieszkający w Polsce. Jeżeli jeszcze się wahasz, polecam mój post o tym dlaczego warto emigrować.

W ostatnich latach Polska bardzo utrudniła emigrację, likwidując podatkową ulgę abolicyjną, do czego nawiązuje obrazek powyżej.

Czyli teraz trzeba wyjechać na dłużej, bo jeśli wyjedziesz na parę miesięcy to w Polsce musisz zapłacić różnicę między niskimi podatkami na Zachodzie i wysokimi w Polsce.

Nawet jeżeli wyjeżdżasz na dłużej (ponad 183 dni w roku), ale w Polsce zostawiłeś „zakładników” w postaci rodziny, to cię Urząd Skarbowy i tak dojedzie.

Czyli płacisz podatek np. w Niemczech, a potem od tej samej kasy różnicę między tym co zapłaciłeś w Niemczech, a co od tej samej kwoty zapłaciłbyś w Polsce.

Rozliczenie się z zarobionych za granicą dewiz obowiązkiem i przywilejem ludu pracującego miast i wsi!

To nie są jakieś teorie szura, tylko polskie prawo. Proszę, tutaj oficjalna rządowa broszurka żeby nie było.

No nic, przepraszam za dygresję.

Odpowiedź na tytułowe pytanie – jak przygotować siebie i dzieci do emigracji – mogłaby być zawarta w jednym słowie: język.

Możesz nie czytać dalej, bo język to 90% sukcesu na emigracji.

No ale skoro ja już zacząłem a Ty dalej czytasz, to napiszę trochę więcej.

90% sukcesu na emigracji, czyli język jest najważniejszy

Nauka języka – dzieci

Kiedy wyjeżdżaliśmy, moje dziecko miało 9 lat. Praktyka pokazuje, że w tym wieku dzieci nadal mogą nauczyć się języka na poziomie native, wraz z idealną wymową.

Tak nauczyło się moje dziecko które dziś mówi po angielsku lepiej niż po polsku i jest nie do odróżnienia od ludzi urodzonych w Irlandii.

Z moim dzieckiem rozmawiam zwykle po polsku, ale kiedy chce mi coś szybko wytłumaczyć przechodzi na angielski.

Żeby dziecko mogło się nauczyć tak dobrze języka, trzeba mu pomóc na początku.

Moje dziecko przed wyjazdem miało przez kilka miesięcy trzy razy w tygodniu indywidualne lekcje angielskiego – i był to strzał w dziesiątkę.

Na początku mojej emigracji kasa którą wysyłałem szła na spłatę ZUS-u, spłatę długów i lekcje angielskiego dla dziecka.

Zamiast wyrzucać kasę w błoto, zafunduj dziecku naukę języka…

Te lekcje to były jedne z najlepiej wydanych pieniędzy w moim życiu. Przychodził fajny student, miał chęć uczyć, miał dobre podejście i naprawdę dużo dzieciaka nauczył.

Dzięki temu kiedy inne polskie dzieci ledwo kumały co się do nich mówi, moje dziecko brało swobodnie udział w lekcjach.

Ta odrobina znajomości języka na początek daje kolosalną różnicę w szybkości i jakości uczenia się języka już za granicą.

Pozwala to dziecku bez większego stresu wdrożyć się w nowe życie w nowym kraju.

To prawda że dziecko “jakoś się samo nauczy”. Tyle że to trwa co najmniej rok. Przez ten rok dziecko zostanie w tyle, po co mu to fundować?

Dziecko które przychodzi z podstawami radzi sobie wielokrotnie lepiej. Od razu wchodzi w życie klasy, bierze we wszystkim aktywny udział.

Nauka języka – dorośli

Usłyszałem kiedyś, że ponad 90% uczennic szkół pielęgniarskich w Polsce uczy się języka norweskiego.

Traf chciał, że kiedyś leciałem Ryanairem z pielęgniarką i jej mężem w tym samym rzędzie i zaczęliśmy rozmowę. Korzystając z okazji zapytałem o to i okazało się że to prawda, choć moja rozmówczyni wylądowała w Irlandii a nie w Norwegii.

Dobry zawód + język + emigracja = sukces. Nawet jeśli ten zawód w Polsce jest wynagradzany tak, że można umrzeć z głodu.

Ja też uczyłem się języka przed emigracją, ale głównie samemu. I oczywiście był to także strzał w dziesiątkę.

Ktoś kto zna język choć trochę jest natychmiast preferowany przez pracodawcę. Pewnych prac bez języka w ogóle nie da się dostać.

Trochę języka to o niebo łatwiejszy start na obczyźnie.

Na początku poszedłem do szkoły językowej, ale nauka tam to była fikcja. Odradzam tą formę nauki.

Takie uczenie w klasie, w grupie to jest starodawny model. Rozumiem że wielu ludzi kojarzy naukę właśnie z czymś takim – ławki, lekcja, nauczyciel.

Ja szybko przeszedłem na lekcje indywidualne – i dopiero to miało sens.

Po prostu całe 45 czy 90 minut jest dla ciebie. Jest drożej, ale skuteczniej niż w szkole językowej gdzie się odezwiesz trzy razy na godzinę. Na lekcji indywidualne cały czas uważasz, nie możesz się gapić w ścianę.

Na początkowym etapie nauki języka niepotrzebny ci jest native speaker, spokojnie możesz się uczyć u studenta/studentki. Na początkowym etapie nie ma sensu wydawać dużo kasy na super wykwalifikowanego nauczyciela.

Nie dasz rady z tego w pełni skorzystać.

Tej nauki nikt nie zrobi za ciebie, ani super native speaker ani młody student, żadna cudowna metoda kogośtam ci nie pomoże. Im więcej włożysz wysiłku, tym lżej będziesz miał już na emigracji.

Widziałem mnóstwo ludzi którzy się męczyli przez nieznajomość języka. Załatwienie każdej dupereli wymagało ogromnego wysiłku i angażowania osób trzecich.

Na wywiadówkach w szkole bywałem często tłumaczem, brak języka na emigracji to problemy naprawdę na każdym kroku. Np. idziesz do lekarza – i co?

Oprócz lekcji indywidualnych polecam jak największy kontakt z językiem obcym. Ja od 20-stu lat zasypiam ze słuchawkami na uszach – kiedyś były to angielskojęzyczne mówione stacje radiowe, dziś są to stacje niemieckojęzyczne.

Słuchaj ile tylko jest to możliwe, nawet jeśli nie rozumiesz ani jednego słowa.

Uważam że słuchanie języka nawet bez zrozumienia ma duży sens. W miarę nauki zrozumienie się pojawi, a pojawi się ono tym szybciej, im więcej materiału sobie dostarczysz.

Twój mózg jest zrobiony do używania języków, trzeba mu tylko dać materiał wejściowy.

Videa na youtube, audiobooki, podcasty – im więcej tym lepiej. Masz hobby – słuchaj o nim w języku którego się uczysz.

Moim zdaniem kluczem do nauczenia się języka jest posiadanie potrzeby używania go. Lubisz gotować? Szukaj przepisów. Lubisz majsterkować? Oglądaj videa w języku którego chcesz się nauczyć.

Bo wiesz, takiego wkuwania one, two, three, I am, you are itp to nie wytrzymasz dłużej niż miesiąc, góra dwa-trzy. Jest to potwornie nudne.

Jak najszybciej zacznij używać języka w praktyce, w życiu codziennym.

Kolejna moja rada to podejście do gramatyki.

Problem z gramatyką jest taki, że w szkołach językowych z uporem maniaka uczą gramatyki ludzi, którzy nie wiedzą jak w danym języku mówi się parasol czy rękawiczka.

Rozumiem że ciężko jest żeby ci powiedzieli “wróć jak się nauczysz słówek”. No to uczą tej gramatyki – bo da się tym wypełnić tradycyją lekcję.

Jednak nie mając słownictwa nie użyjesz gramatyki. Za to mając słownictwo bez gramatyki możesz się od razu komunikować.

Więc najpierw jak najwięcej słownictwa, a mniej gramatyki. Słownik powinien być twoim najlepszym przyjacielem.

Jeśli chodzi o niemiecki to z całego serca polecam linguee.de – angielskich jest mnóstwo dobrych i darmowych.

Osłuchując się i tłumacząc słówka łapiesz sporo gramatyki automatycznie. Nowoczesne słowniki pozwalają posłuchać wymowy, ale też pokazują ci słówko w kontekście zdania, na przykładach. To jest kopalnia złota dla kogoś uczącego się języka.

Papierowe słowniki możesz wyrzucić do kosza, tam jest ich miejsce, mamy XXI-wszy wiek. Trzeba korzystać z jego zdobyczy.

Myślę że angielską gramatykę da się załapać ze słuchu. Niemieckiej trzeba się nauczyć. Co do innych języków nie mam doświadczenia, ale myślę że jest podobnie – czyli ze słuchu da się bardzo dużo nauczyć.

Pozostałe 10% spraw które ci pomogą na emigracji

Uważam że język to 90% powodzenia na emigracji. My tak naprawdę nie różnimy się jakoś strasznie od innych Europejczyków.

Jest jednak trochę innych spraw które mogą pomóc tobie i twojej rodzinie w tych pierwszych miesiącach poza naszą Ojczyzną.

Nie są one tak ważne jak język, ale mają wpływ na twoje płynne wtopienie się w życie za granicą.

Poznaj trochę kraj do którego emigrujesz

W każdym kraju są pewne zwyczaje i mogą się one różnić od naszych. Przykład: w Irlandii czy Anglii ludzie nie witają się poprzez podanie ręki. To my Polacy tak robimy i wymuszamy to na tubylcach choć jest to dla nich pewnie niezręczne.

Warto poznać zwyczaje kraju gdzie będziesz mieszkać, żeby nie deptać ludziom po odciskach.

Warto poznać trochę historii danego kraju. To pozwoli bardziej zrozumieć jacy są tubylcy.

Warto pooglądać możliwie dużo filmów dokumentalnych na temat życia w danym kraju. To nie tylko świetna nauka języka, ale też i pomoc w zrozumieniu jak funkcjonować w danym społeczeństwie.

Niemcy mają tego tony, każdy zawód niemalże ma swój filmik – praca hydraulika, praca kierowcy, praca strażaka itp – kolejna kopalnia złota dla chcącego się uczyć.

Z takich filmów zobaczysz jak ludzie się do siebie zwracają, jak pracują, jak zachowują się w różnych sytuacjach.

Przykład: Anglicy czy Irlandczycy w pracy zwracają się do siebie uprzejmie, mówią dziękuję – dla Polaka to jest szok kulturowy po tym całym polskim mobbingu i wyzysku.

Z kolei Niemcy zwracają się do siebie w sposób który nawet dla Polaka może być trochę zbyt oschły. Używa się tam nazwisk co dla Polaka może brzmieć agresywnie.

Tam to nic nie znaczy, to komunikacja i tyle.

Kolejny przykład: kolejki w sklepach. W Irlandii zachowuje się dużo większy dystans niż w Polsce. Polacy “włażą” na irlandczyków powodując u nich dyskomfort i irytację. Mamy mniejszą strefę prywatną.

Poza tym mówimy głosniej.

Tych różnic trochę jest i bycie ich świadomym pomaga uczynić swoje życie na obczyźnie bardziej komfortowym.

Znajdź pracę przed wyjazdem, albo wiedz gdzie i jak szuka się pracy w danym kraju

Idealnym rozwiązaniem na początek byłoby mieć załatwioną pracę przed wyjazdem.

O ile jestem wielkim przeciwnikiem wszelkich agencji (wyzysk) to nie wiem czy dla nieznających języka nie jest to jedyne wyjście.

Jeżeli znasz choć trochę język – próbuj uniknąć agencji. Jak już musi być agencja to się nie daj przywiązać kontraktem na Bóg wie ile.

Na miejscu łatwo znajdziesz o wiele lepiej płatną pracę bez konieczności płacenia haraczu jakimś wyzyskiwaczom.

W każdym kraju trochę inaczej szuka się pracy, są trochę inne strony itp. Warto też mieć CV w języku kraju w którym szukasz pracy.

CV spokojnie można i trzeba przygotować przed emigracją.

Dodaj komentarz