To nie jest tak że ja nie lubię swojego kraju. Ja tylko w niego już kompletnie nie wierzę. Gdybyś był/była moim synem/córką to tak właśnie bym ci radził jak poniżej.
Ten post jest głównie dla tych, którzy coś potrafią. Tych którzy skończyli trudne studia albo mają w ręku zawód, na czymś się znają i potrafią to robić dobrze.
Bo to oni najwiecej tracą zostając w Polsce.
To właśnie oni – wykształceni, fachowcy, ludzie którym się chce byli, są i będą największymi ofiarami Polski. To oni najbardziej obciążają zbiorowe sumienie tego kraju.
To oni są naszą zmarnowaną przyszłością. To im Polska zabierze najwięcej. To oni będą najbardziej przegrani.
Zostaną wykorzystani i wydymani, sprzedani w ramach tego królestwa outsourcingu którym jest ten kraj. Posłużą do budowy cudzych fortun i spełniania cudzych marzeń.
To oni będą hipotecznymi chłopami należącymi do bankowo-biznesowo-państwowej elity. Całe życie pracy za mieszkanie, to jest oferta nie do odrzucenia jaką ma dla ciebie ten kraj.
Wyjechałem z Polski mając 29 lat – o 10 lat za późno. Zmarnowałem najlepsze 10 lat młodości.
Uratowałem przynajmniej moje dziecko które żyje w normalnym świecie – który też nie jest bez wad oczywiście.
Wyjechało całe moje pokolenie przegrywów urodzonych w latach 70-tych. Z mojej paczki 5-ciu kumpli wyjechało na stałe trzech.
Z mojej najbliższej rodziny wyjechała czwórka z sześciorga z najmłodszego pokolenia.
Nikt nie wrócił. Ani my, ani tym bardziej nasze urodzone na emigracji dzieci.
Wróciłem ja – wieczny naiwniak i idealista. Jak się okazuje wróciłem tylko na chwilę.
Niedługo znów emigruję, tyle że teraz już wiem że wyjeżdżam na resztę życia. A i teraz nie żyję tak naprawdę w Polsce, bo pracuję za granicą.
Ja się już napłaciłem w życiu ZUS-u. Nigdy więcej.
Myśleliśmy (dwudziestolatkowie początku wieku) że po wejściu do Unii w Polsce szybko nastąpią zmiany, że będzie do czego wracać.
Zmiany nie nastąpiły. Mieszkania są tak samo niedostępne jak były kiedy wyjeżdżało moje pokolenie.
Chwilowe podwyżki siły nabywczej pensji jakie dokonały się przez ostatnie 20 lat właśnie pożera inflacja.
Jeszcze z rok-dwa i będziesz mieć w kieszeni tyle co ja kiedy podejmowałem decyzję o emigracji.
Minęło 20 lat i wróciliśmy do punktu wyjścia. Mieszkania kosztują to co zarobisz przez resztę życia, a zarobisz jakąś nędzną miskę ryżu.
Tam gdzie ja stałem jako urodzony w komunie dwudziestolatek, teraz – dwadzieścia lat później – stoisz ty. Stoisz w tym samym miejscu. I wcale nie masz mniej przesrane.
Naprawdę szkoda mi ciebie tak samo jak mojego pokolenia przegrywów. Urodziłeś się w wolnym świecie tylko po to, żeby i tak zostać niewolnikiem.
To że zagraniczne firmy zbudowały sobie tutaj ładne budynki i jest czyściej niewiele dla ciebie zmienia. Nie uważam że masz lepszy start niż ja.
Jedyna różnica to fakt że możesz legalnie wyjechać – ja taką możliwość uzyskałem krótko przed trzydziestką i od razu skorzystałem.
Przypominam sobie dwudziestoletniego siebie, jak miałem nadzieję, chęci, jak potrafiłem pracować i uczyć się. Jak spałem na karimacie pod biurkiem marząc że się dorobię. Jak próbowałem rozkręcać interesy nie mając nic.
Wierzyłem że wystarczy brać los w swoje ręce. Skąd miałem wiedzieć że w Polsce to jest walenie głową w mur? Nasi rodzice upodleni i wpędzeni w nędzę przez “reformy” Balcerowicza i uwłaszczonych przez niego cwaniaków nie mieli dla nas rady.
Naszych rodziców ten kraj wyrzucił na śmietnik historii. Nas – i was, dzisiejszych dwudziestolatków – po prostu będzie dymał na kasę.
Będąc w twoim wieku nie wiedziałem że w Polsce żaden interes nie ma prawa wyjść jeśli nie masz koneksji, układów i ojca posła albo milionera.
Bo widzisz, w tym kraju wszystkie opłacalne biznesy i nieruchomości mają już swoich właścicieli.
Gdybym prowadził moje biznesy na zachodzie, to by pewnie przetrwały. Skąd to wiem? Bo tam też otwierałem firmy i z tego dziś żyję.
Nie dorobiłem się wiele, ale za oszczędności przeżyję wiele lat. Nie mam pętli na szyi. To naprawdę bardzo dużo. Są chwile kiedy czuję się bogaty mogąc iść gdzie chcę, kiedy chcę.
Żyję tak jak chciałem – skromnie ale na swoim. Bez szefa nad głową. To jest dla mnie najwięcej warte, nie jakieś iluzoryczne miliony.
Uważam że na Zachodzie można przetrwać prowadząc jednoosobową firmę. Mówię tu o faktycznej działalności kiedy masz własnych klientów.
Czyli nie tak jak w Polsce kiedy zmuszają cię do założenia działalności żeby obniżyć koszty twojej pracy – oczywiście twoim kosztem.
Ja będę miał emeryturę w kraju Europy Zachodniej. Może i skromną, ale pewną. A ty? Po latach na śmieciówkach i to w Polsce na dodatek?
No ale dajmy spokój emeryturze. Ty masz dwadzieścia lat i głowę na karku. I jedno życie.
Weź pod uwagę głos człowieka który mówi ci, że w Polsce to swoje życie zmarnujesz.
Ja zmarnowałem najlepsze 10 lat do trzydziestki, ocaliłem resztę. Ty zaczynając od razu w jakimś normalnym kraju zajdziesz o wiele dalej.
Zrealizujesz swój potencjał za który Polska oferuje ci – dokładnie tak samo jak mnie dwadzieścia lat temu – miskę ryżu i dług do końca życia.
To nie musi tak wyglądać. Ratuj swoją przyszłość. Wyjeżdżaj i żyj jak człowiek.