Jak kryzys mieszkaniowy ciągnie w dół nas wszystkich

Uważam, że na kryzysie mieszkaniowym przegraliśmy wszyscy – jako ludzie i jako kraj.

Nie będziemy krajem innowatorów, wynalazców, badaczy, elektrycznych samochodów i sztucznej inteligencji.

Zmarnujemy dekadę lub więcej zanim zrozumiemy że nie można zbudować dobrobytu sprzedając sobie nawzajem mieszkania.

To napędzane kredytem ekonomiczne perpetuum mobile musi wkońcu pieprznąć.

Kiedy oparty na gwarantowanych przez państwo kredytach sub-prime spekulacyjny system już się załamie, skutki będziemy odczuwać (lub raczej spłacać) przez całe pokolenia.

Krótkowzroczne państwo wybierając faktyczną bierność w temacie mieszkań uniemożliwia nam bycie krajem, który politycy obiecują przy okazji każdych wyborów.

Zamiast się rozwijać będziemy kręcić śrubki dla Niemców i żyć w horrendalnie drogich ciasnych norach pośrodku nigdzie.

Dlaczego?

Bo wielu z nas zwyczajnie nie stać na nic więcej poza czynszem lub ratą za tą ciasną norę. Gdzie i kiedy będziesz wynajdował ten lek na raka? Wieczorami po robocie? W 12-sto metrowym mikroapartamencie “na start”?

Kryzys mieszkaniowy to nie tylko patodeweloperka i gnieżdżenie się w urągających ludzkiej godności warunkach.

To nie tylko mieszkania na zadupiach i krociowe zyski patodeweloperów, patoarchitektów, spekulantów, banksterów, pośredników czy skarbu państwa biorącego po cichutku swoją działkę w podatkach.

Kryzys mieszkaniowy to przede wszystkim bezmiar krzywdy i nędzy ludzkiej, bezmiar zawiedzionych nadziei i przekreślonych planów.

To miliony ludzi, którzy nie zmienią pracy, nie założą rodziny, nie będą mieć dzieci, nie otworzą firmy, nie skończą studiów, nie zobaczą świata.

To armia ludzi, którzy nie zrealizują swojego potencjału – a wraz z nimi my wszyscy nie zrealizujemy naszego potencjału jako kraj.

To ludzie których państwo pospołu z bankami i patodeweloperką okradło z życia, jakie mogliby mieć – a nas z kraju marzeń, jakim moglibyśmy się stać.

Zakładamy standard deweloperski… jak Ci się zachce podłóg czy kafelek to vatu będzie wiecej.

Wstawcie tu Elona Muska to będzie chlał małpki na ławce a nie wysyłał rakiety na Marsa.

Kiedy cały twój wysiłek koncentruje się na utrzymaniu dachu nad głową, to nie robisz nic innego.

W takich warunkach trudno wynaleźć coś przełomowego, zaryzykować, otworzyć firmę, inwestować w niepewne badania, próbować, eksperymentować, odkrywać, działać.

Nie ryzykujesz, bo jedno potknięcie i lądujesz u brata Alberta. Pokornie zasuwasz a plany odkładasz na kiedyś tam, jak będzie lepiej.

Tyle że tu nigdy nie będzie lepiej. Właśnie (chwilowo) wróciłem z 16-letniej emigracji – jest jak było.

Zagraniczne firmy wybudowały sobie trochę ładnych budynków – to największa zmiana.

Zarabiając medianę zarobków nie da się w tym kraju mieć niezależnego lokum w mieście. Trzeba wynajmować w kilka osób.

To fajne jak jesteś studentem. A jak masz czterdziestkę? I zarabiasz 3500 na rękę a czynsz z opłatami to 2500?

Dalej cię dziwi że dorośli ludzie mieszkają z rodzicami?

Czynsze najmu i raty kredytów to rodzaj współczesnej pańszczyzny. Zostaje ci w kieszeni ledwie dość, by przeżyć. Równocześnie zostaje ci zbyt mało, by żyć.

Efekt jest dokładnie ten sam – utrata wolności, utrata możliwości, zmarnowane życie.

Wskutek spekulacyjnego wzrostu cen dachu nad głową zaczynają nam się wyłaniać dwie kasty. Pierwsza to szczęśliwcy którzy odziedziczyli jakiś lokal.

Własne mieszkanie, bez czynszu lub kredytu jest w naszych czasach niewyobrażalnym bogactwem i przepustką do normalnego, godnego życia. Odziedziczone mieszkanie to wygrane życie.

Odziedziczone mieszkanie jest dziś lepsze niż najlepsze wykształcenie czy umiejętności. Absurd?

Przy cenach dobrych mieszkań w mieście dobijających do miliona może się okazać, że nawet mając super atrakcyjny zawód typu lekarz, informatyk itp nigdy nie zarobisz tu na mieszkanie, które odziedziczył twój kolega po podstawówce.

Życia ci na to nie starczy. Jeżeli jesteś lekarzem, inżynierem czy informatykiem, to raczej nie jesteś idiotą – więc po prostu wyjedziesz.

Mając 16 lat doświadczenia jako emigrant gorąco polecam.

To w końcu pieprznie…

Druga kasta to nieszczęśnicy którzy niczym chłopi pańszczyźniani oddają większość owoców swej pracy jako czynsze lub raty.

Niby wolni, ale niewidzialny ekonomiczny łańcuch trzyma ich lepiej niż stalowy. Do dziś się ten starodawny system zniewolenia elegancko sprawdza jak widać.

Nie jest niespodzianką, że alternatywne sposoby mieszkania już zaczynają cieszyć się lawinowo rosnącym zainteresowaniem.

Ludzie budują domki 35m na zgłoszenie (dlaczego w tym zjebanym kraju nie można na zgłoszenie budować domów w których da się żyć?), istnieje zainteresowanie by mieszkać całorocznie w kontenerach i drewnianych domkach kempingowych czy modułowych.

Wielu usiłuje budować samodzielnie, youtube jest pełny filmów na ten temat. Pojawiają się spryciarze sprzedający projekty “domów tanich w budowie” – i śniący o wolności kupcy tychże.

Pokazuje to poziom desperacji. Ludzie poszukują alternatywy na którą będzie ich stać bez poświęcania reszty swojego życia.

Szukają ucieczki z pańszczyźnianego systemu w którym zostali obsadzeni w roli niewolników.

To strasznie smutne, bo ci co szukają nietypowego wyjścia z mieszkaniowej pętli, to często ci sami którzy nie mając takich problemów budowaliby Polskę naszych marzeń.

W tym kraju nie będą śnić o zmienianiu świata, lotach w kosmos, leku na raka. Nie zbudują nam Hyperloopa.

Będą śnić o własnym dachu nad głową – i to przyziemne marzenie pochłonie ich energię.

Powróciliśmy do wozu Drzymały (miał 23 metry kwadratowe i osobną kuchnię… był większy niż dzisiesze patoapartamenty), dwieście lat minęło i jesteśmy w punkcie wyjścia.

Ludzie nie mieszkają w jakichś domkach na zgłoszenie czy zaimprowizowanch kampervanach dla przyjemności.

Ludzie robią to bo ich wybór to albo dziwne improwizowane schronienia, albo pańszczyźniana wegetacja do końca życia i bez widoków na zmianę.

Biorąć kredyt przywiązujesz się do swej nory na peryferiach niczym pańszczyźniany chłop do ziemi.

Tą pańszczyznę funduje nam nie Pruski zaborca, tylko nasz własny rząd, w naszym własnym kraju.

Z łapy do papy potem głodowa śmierć na starość bez emerytury. Módl się żeby cię coś szybko ścięło to nie będziesz konać w DPS-ie albo na podłodze szpitalnego korytarza.

Co to za życie kiedy pracujesz tylko po to, żeby mieć dach nad głową i nic więcej.

W momencie gdy to piszę mamy w Polsce już niemal niemieckie czynsze i ceny w sklepach.

Pensje rzecz jasna pozostały polskie – kilkukrotnie niższe.

Jesteśmy więc nie tylko tanimi wyrobnikami – jesteśmy też świetnymi płatnikami akceptującymi zachodnie ceny przy swoich marnych zarobkach.

Polak bez własnego mieszkania to idealny niewolnik. Robotny, pokorny, zadowoli się miską ryżu i nie będzie się stawiał. Kredytowo-czynszowy bat w każdej chwili gotowy jest smagać tych co zapomną gdzie ich miejsce.

Zbyt zmęczony by myśleć. Zbyt zmęczony by coś zmienić.

Nie trzeba nam tu Adiego, Ruskich czy komuny – sami sobie zgotowaliśmy ten los. W naszym własnym niepodległym państwie upodliliśmy sami siebie lepiej niż śmieliby to zrobić obcy najeźcy.

Mieliśmy pańszczyźnianych chłopów, teraz mamy pańszczyźnianych mieszczan. To jest nasz postęp i sukces na miarę XXI-wszego wieku.

Przegrani tego kryzysu niespecjalnie obnoszą się z przegraną. Zoszą oni są krzywdę w milczeniu.

Często zdolni, wykształceni, obrotni i wartościowi ludzie uważają się za przegrywów.

Emigracja to w zasadzie jedyny rozsądny kierunek. Na emigracji człowiek nagle odkrywa, że ma wartość.

No to powyjeżdżaliśmy. Na nasze miejsce przyjechali niewykwalifikowani Ukraińcy (wykwalifikowani Ukraińcy są już w Niemczech – po co mieliby siedzieć u nas za te grosze i kiepskie traktowanie).

Oni nam naprawdę nie zaprojektują tych nieszczęsnych elektrycznych samochodów – mogą co najwyżej młotkiem postukać a i to pod bacznym nadzorem.

Młotkowy nie zastąpi lekarza, inżyniera, pielęgniarki.

Od dwudziestu prawie lat konsekwentnie wykopujemy z tego kraju tych którzy coś potrafią – w efekcie będziemy wszyscy stukać młotkiem.

To znaczy będziemy tak długo, jak długo Niemcom będzie się opłacało za to płacić. Potem będzie płacz.

Od czasu do czasu politycy będą pieprzyć farmazony że tutaj się zmieniło, żeby wracać i firmy zakładać.

Ja tutaj samochodu nie mogę zarejestrować od dwóch lat. Musiałbym upaść na głowę żeby tu firmę otwierać.

Poza tym już biegnę bulić 1500 pln ZUS-u miesięcznie.

Kryzys mieszkaniowy to jedna z najpoważniejszych przyczyn, dla których w tym kraju nie da się normalnie żyć.

Ten problem będzie ciągnął nas w dół i uniemożliwiał rozwój. Banki, deweloperzy i skarb państwa będą mieli się świetnie – do czasu.

Ci którzy coś potrafią wyjadą. Europa odjedzie nam jeszcze dalej.

Ci co zostaną będą tkwić w tej miejskiej pańszczyźnie 2.0 bez szans na poprawę i ponosić koszty zaniechań.

Coraz to kolejni pajace będą nam obiecywać szklane domy i elektryczne samochody których nie będzie komu budować.

Plany będą piękne, mowy kwieciste, wyjdzie jak zwykle.

Ale to już beze mnie, bawcie się sami. Auf Wiedersehen, ostatni gasi światło.