Dlaczego w Polsce nigdy nie będzie dość mieszkań i kto za to odpowiada

Ostatnie uaktualnienie: 30-03-2022

W świetle wojny w Ukrainie cały ten post w zasadzie nie ma sensu. Liczby o których tu wspominam stanęły na głowie.

O ile można było mieć pretense do rządu że używa imigracji do podbijania cen mieszkań, to teraz dzięki Putinowi trafili bingo – i to takie którego wcale nie chcieli.

O wpływie fali uchodźców na rynek mieszkaniowy chyba za wcześnie mówić, bo jesteśmy w stanie szoku. Z pewnością problemy opisane poniżej zostaną zwielokrotnione.

Trzeba się do nich przyzwyczaić i przeczekać, zapewne wiele lat.

Warto pamiętać że winna tego stanu rzeczy jest Rosja, a nie napadnięci przez nią ludzie. Tak że pretensje tam, gdzie się należą – do Ruskich i Putina.

Zwykły Polak może się odgryźć poprzez bezwzględne wspieranie sankcji wobec Rosji i nieuleganie antyukraińskiej propagandzie.

Pamiętaj – Ukraińskie kobiety i dzieci uciekają przed rosyjskimi zbrodniarzami. My mamy moralny i ludzki obowiązek chronić wojennych uchodźców, także kosztem własnej wygody.

Sytuacja jest wyjątkowa, trzeba porzucić egoizm.

„Przedwojenna” wersja postu poniżej.

Trzeba się dzielić, prawda? No to podzieliliśmy się. Czym? Mieszkaniami. Bo mieszkań mamy w Polsce za dużo, prawda?

Nie – nieprawda. Ale i tak podzieliliśmy się nimi z ludźmi którzy nawet niespecjalnie nas lubią, dla których pobyt w Polsce jest smutną koniecznością.

Nikt nie pytał zwykłych Polaków, czy chcą się podzielić, nawet czy mają czym się dzielić.

Nikt nie pytał ich dzieci, czy się zgadzają zrezygnować z własnego pokoju, z miejsca do odrabiania lekcji.

Zdecydowano za nas, że się podzielimy. Podzielimy się, bo to najbardziej pasuje pewnej wąskiej grupie ludzi – a konkretnie oligarchom, czyli politykom i biznesmenom którzy inwestują zarobioną kasę w mieszkania.

Już piszę jak to się wszystko odbyło i jak nadal się odbywa – kosztem nas wszystkich oczywiście.

W zależności od źródeł, w Polsce brakuje co najmniej miliona i więcej mieszkań. Brakuje ich dla ludzi którzy już tu mieszkają, tu i teraz.

Budujemy obecnie w rekordowym tempie 200 tysięcy mieszkań rocznie.

Więc pewnie za powiedzmy pięć, no góra dziesięć lat będzie dość mieszkań i w końcu da się tutaj żyć?

Nie – nie da się. Bo to oznaczałoby spadek cen mieszkań i czynszów najmu, a tego nasi władcy bardzo by nie chcieli. Sami są mieszkaniowymi inwestorami. Nie dopuszczą do spadku cen.

Więc jak zaradzić problemowi nadmiaru mieszkań który prędzej czy później napędzana przez polityków bańka spekulacyjna wygeneruje? To proste – odkręcić kurek z imigracją spoza UE.

Bo z Unii raczej nikt tu nie chce przyjeżdżać i pracować za polską miskę ryżu.

To nie jest żart ani czcza gadanina, liczby i linki poniżej… Drugoklasita by to nawet policzył więc chyba nikt nie będzie mieć wątpliwości że tak to dokładnie wygląda.

I tak też zrobiono. W 2020-stym roku wpuszczono do Polski 600 tysięcy imigrantów spoza Unii. Wydano także 400 tyś. pozwoleń na pracę.

Czyli wygląda to jak 200 tysięcy rodzin z jednym dzieckiem, zakładam że te 200 tysięcy osób bez pozwolenia na pracę to dzieci.

To może swobodnie oznaczać 200 tysięcy mieszkań które zniknęły z rynku najmu w samym 2020-stym roku. To mniej więcej tyle samo mieszkań, co w rekordowym tempie wybudowaliśmy.

Takie perpetuum mobile dla tych, co inwestują w mieszkania. Nie dla polskich rodzin niestety. Bo Polska to nie jest kraj dla rodzin.

W Polsce rodziny tak naprawdę nigdzie nie są mile widziane, wszędzie komuś przeszkadzają w robieniu mieszkaniowego biznesu…

Czyli rozwiązanie katastrofy mieszkaniowej w Polsce nie posunęło się w roku 2020 do przodu o centymetr, dalej jesteśmy w tym samym miejscu pomimo rekordowej ilości mieszkań jakie udało się wybudować.

To jeszcze nie koniec tego przewału.

Ludzie którzy przyjechali akceptują nie tylko gorsze warunki mieszkaniowe. Akceptują oni także gorsze warunki płacowe.

Przez to powodują, że pensje Polaków nie rosną dość szybko by dogonić rosnące ceny mieszkań. Dzięki temu biznes ma więcej zysku, który jest inwestowany w… oczywiście w mieszkania które są natychmiast wynajmowane przyjezdnym.

Ty nie dasz rady kupić bo pracujesz za grosze. Biznesmen który na tobie oszczędził kupi swoje dwudzieste mieszkanie bez problemu, właśnie za pieniądze zaoszczędzone na tobie dzięki tanim pracownikom z zagranicy.

Dzięki masowej imigracji nie tylko nie mamy szansy rozwiązać problemów mieszkaniowych Polaków poprzez wybudowanie wystarczającej ilości mieszkań i spadek ich cen.

Nie damy rady też zarabiać dość, by zapłacic za drogie mieszkania – bo nasze pensje są pod presją tanich pracowników z lewego importu spoza Unii.

Stawia to Polaków w sytuacji gdzie jedynym rozsądnym wyjściem jest emigracja. Czynsze najmu w Niemczech są już takie same jak w Polsce, jedynie porównanie Berlin-Warszawa wychodzi bodaj 30% na niekorzyść Berlina. Tyle że w Niemczech pensja minimalna to 6000PLN na rękę… to prawie dwa razy więcej niż nasza średnia krajowa (3600 ci z niej na rękę zostanie około).

Politycy chwalą się ile to się nie buduje i milczą o ściągniętych przez siebie ludziach którzy te nowowybudowane mieszkania natychmiast od nich wynajmują.

Tak wiem, nie od nich. Od ich żon, matek, wujków i na kogo tam jeszcze rozpisali swój majątek byle go nie wykazywać w oświadczeniu majątkowym.

Efekt netto tego budowania wynosi zero. I o to politykom-spekulantom właśnie chodzi.

Żeby mieszkań zawsze było za mało.

A żeby mieszkań było trwale za mało, ludzie którzy tu przyjeżdżają muszą zostać – i zostaną. Wciskana nam bajeczka o tymczasowości imigracji to zwykłe oszustwo. Imigranci nie mogą wyjechać, bo kto będzie wynajmował inwestycyjne mieszkania?

Imigrantów będzie więc w naszym kraju coraz więcej, a nie coraz mniej. Są oni niezbędni dla trwania nakręcanej przez polityków mieszkaniowej bańki spekulacyjnej.

To jest zupełnie typowa sytuacja w kraju gdzie elity wprowadziły sobie z sukcesem ten system napędzanej imigracją mieszkaniowej pańszczyzny jaki widzimy dziś w Polsce.

W bardzo podobnej sytuacji jest na przykład Wielka Brytania. Budują tam na potęgę od dziesięcioleci a ceny rosną i rosną. Dzieje się to – między innymi – dzięki imigracji właśnie.

Przed Brexitem mało który Brytol sprawdził sobie stronę urzędu statystycznego UK. Jakby sprawdził, toby się dowiedział że najwięcej ludzi imigruje do UK z Pakistanu i Indii. Dopiero potem, wielokrotnie mniej, z Europy Wschodniej czy EU w ogóle.

Brexit ani trochę nie poprawi sytuacji mieszkaniowej Brytyjczyków (na co pewnie wielu niezorientowanych Angoli liczyło głosując za), bo większość imigracji do UK to zawsze była i nadal jest imigracja na lewo spoza UE.

W UK istnieje system niby-szkół (językowych głównie) gdzie niby to mają się uczyć imigranci. Jest to trywialna do ukrócenia ściema, nikt do tych niby-szkół nie chodzi, bo ludzie ci zajęci są pracą na czarno.

Szkoła służy jako pretekst do wjazdu po czym dany delikwent znika z radaru.

Te szkoły to patent tamtejszych rządzących by w białych rękawiczka zalewać swój kraj imigrantami. Wielka Brytania to wyspa – ukrócenie nielegalnej imigracji jest śmiesznie proste – wystarczy usunąć lukę prawną. Nie robią tego…

W Polsce nikt się z niczym nie kryje. Mamy masową i całkowicie legalną imigrację, otwarcie wspieraną przez władze które lekką ręką wydają pozwolenia na pracę.

Wydali 400 tysięcy pozwoleń w samym roku 2020, w poprzednim 2019 chyba nawet więcej, 440 tysięcy.

Efekt ten sam co w UK – gigantyczna imigracja do kraju gdzie już i bez tego dramatycznie brakuje mieszkań.

Jak nazwać dorzucenie w dwa lata (policzmy też dzieci nieuwzględnione w pozwoleniach na pracę) prawie miliona ludzi do kraju gdzie już brakuje ponad miliona mieszkań?

Gdzie oni mieli mieszkać? W namiotach? Wiadomo że mieliśmy się z nimi podzielić istniejącymi i nowo budowanymi mieszkaniami. I wskutek zwiększonego popytu zapłacić więcej za mniejszy metraż.

Jeżeli nawet te ponad 800 tysięcy ludzi w 2019-2020 to sami faceci bez rodzin, to jest to 400 tysięcy pokoi które zniknęły z rynku. Po dwóch w pokoju liczę.

To są właśnie te zabrane dzieciom i rodzinom pokoje. To są pokoje zabrane studentom którzy już chyba kompletnie nie mają się gdzie podziać. To te pokoje na które nie stać już rodzin, bo więcej ludzi na ten sam metraż podnosi cenę najmu lub sprzedaży.

Z tych 400-stu tysięcy pokoi Polacy zostali efektywnie eksmitowani. Nie przez komornika, a poprzez finansową presję.

Sami eksmitowani nie wiedzą dlaczego ich to spotkało, więc się nie zdenerwują na swych politycznych dobroczyńców którzy im to zafundowali.

Nie mogąc zapłacić tych rosnących pod niebiosa cen, rodziny wynajmują i kupują za małe mieszkania. Za to spekulacyjno-imigracyjne szaleństwo płaci całe społeczeństwo. Zyskuje biznes i mieszkaniowi spekulanci.

Nie wyobrażam sobie że ktoś kto decyduje o wpuszczeniu do kraju miliona ludzi w dwa lata nie zastanowi się, gdzie oni się podzieją. Politycy robią to nam z pełną świadomością i premedytacją.

Jeszcze raz: nasi politycy z pełną świadomością wpychają Polaków w brak własnego kąta i jeszcze gorszą ciasnotę wpuszczając masowo imigrantów do kraju gdzie panuje dramatyczny brak mieszkań.

My nie mamy warunków żeby przyjąć te masy ludzkie, sami jesteśmy w czarnej dupie z mieszkaniami. Jesteśmy na szarym końcu metrażu na osobę w EU.

Pomimo tego przyjmujemy po pół miliona ludzi rocznie. W imię własnych zysków elity zdecydowały że mamy się jeszcze bardziej ścisnąć, bo wtedy wzrosną ceny mieszkań i wynajmu.

Oto sytuacja mieszkaniowa Polaków w pigułce. Co robi rząd? Podstawia drugi autobus? Nie – podstawia więcej ludzi oczywiście…

My w Polsce mamy ręce do pracy – tyle że nie za głodowe stawki. My już za te głodowe stawki pracowaliśmy, wystarczy tego wyzysku.

Ja nie mam nic przeciwko nikomu, kto do Polski przyjedzie pracować. Ale najpierw miejmy warunki, by tych ludzi przyjąć. Nie możemy ich przyjmować kosztem Polaków, nasze problemy powinny być rozwiązane najpierw.

Mający prawie dwukrotnie większy metraż na głowę Niemcy mogą przyjmować ludzi, bo mają się czym dzielić. My nie mamy.

Dla nas każde mieszkanie sprzedane pod AirBnb, jako inwestycyjny pustostan czy jako kwatera pracownicza to czyjeś złamane życie. To dzieciaki dorastające w ciasnocie.

To rodziny rezygnujące z aktywności niemożliwych do pogodzenia z za ciasnym mieszkaniem. Spróbuj np. cztery rowery trzymać w „apartamencie” 30mkw.

To młodzi Polacy wybierający emigrację bo nie ma tu dla nich perspektyw na własny kąt i godne życie. To bardzo realne problemy realnych ludzi, tu i teraz.

W dzisiejszych czasach Polacy dalej żyją jak Kotek i Kołek z Alternatywy 4, pół wieku minęło a problemy wciąż te same.

Bez imigrantów nic się nie zawali – po prostu za kiepskie prace biznes będzie płacił więcej albo tych prac nie będzie.

Sprzedające pracę Polaków na Zachód a działające w Polsce firmy mają dużą przebitkę (minimalna w Niemczech w 2021 to 6k PLN na rękę) dzięki dużo niższym kosztom pracy, stać je żeby płacić po ludzku.

Gównofirmy poupadają z korzyścią dla konsumenta którego przestaną robić w bambuko – to czysty zysk. Rynek pracy nie wykrzywiany tanią siłą roboczą zacznie w końcu sprzyjać zwykłemu człowiekowi.

Bo kraj istnieje po to, żeby możliwie dużej liczbie jego obywateli żyło się jak najlepiej. W Polsce kraj służy nachapaniu się polityczno-biznesowego pasożyta, reszta nieważna, niech sobie sami radzą albo spadają za granicę, nikt tu nikogo siłą nie trzyma.

Przestań się mazać, zmień pracę i weź kredyt – oto recepta jednego z prezydentów tego kraju. Prezydenci się zmieniają a rada nadal aktualna. Coś mi mówi że będzie aktualna i za 20 lat 🙁

Mamy też kompletnie zapomniane 2 miliony z hakiem Polaków którzy wyjechali „na zmywak” i tam utknęli bo nie zarobią nawet tam na mieszkania które drożeją ponad 10% rocznie, to niewykonalne.

To może ich by pościągać z powrotem najpierw, co? Dziadkowie by wnuki na żywo poznali. Rodziny by się mogły spotykać nie przez Skypa.

Oderwani od rzeczywistości i zajęci kręceniem własnych lodów politycy nie mają pojęcia jak bardzo poszarpane emigracją są rodziny w Polsce.

Uważam że zwalenie nam na głowę 600 tysięcy nowych ludzi w jednym tylko roku i w sytuacji kiedy ponad miliona mieszkań brakuje dla samych Polaków to skrajne skurwysyństwo.

To zaprzeczenie sensu istnienia tego państwa, bo w sposób rażący działa ono na szkodę własnych obywateli. Pomińmy już to że państwo kompletnie nie próbuje rozwiązać problemu braku mieszkań.

Mogłoby w takim razie choć nie przeszkadzać. Bo Polska to taki kraj, który jak ci nie zaszkodził to już pomógł.

Niestety państwo jeszcze dolewa oliwy do ognia i pogarsza sytuację imigracją i puszczeniem na żywioł spekulacji…

Państwo polskie stawia interes wąskiej grupy trzymających władzę spekulantów ponad interesem obywateli. I to interesem tak podstawowym, jak dach nad głową.

To właśnie katastrofa mieszkaniowa jest przyczyną niskiej dzietności i emigracji. To z kolei doprowadza do dziury na rynku pracy którą łatamy imigracją zamiast repatriacją. To samonapędzające się błędne koło.

My – emigranci – nie wyjeżdżamy bo chcemy, tylko dlatego że nie ma tu dla nas życia. Te chujki u władzy wypędzają nas z naszego kraju i sprowadzają sobie na nasze miejsce tańszych ludzi – po pół miliona i więcej rocznie, w biały dzień.

Jeżeli nie rozwiążemy problemu mieszkań, to zawsze będziemy w ogonie Europy. Będziemy tracić wykształconych i stukać młotkiem dla Niemców.

Dopóki nie rozwiążemy kwestii mieszkań, żadne dopłaty do dzieci nie pomogą, demografia będzie dołować a Polacy emigrować. Mieszkania to sprawa kluczowa, warunek tego żeby nasz kraj szedł do przodu.

Polskie państwo nie robi i nigdy nie zrobiło nic, by ceny mieszkań spadły. Państwowe wsparcie wzrostu cen mieszkań jest to więc rzecz systemowa, wbudowana w ten kraj i niezależna od tego kto rządzi.

Elity nie mają partyjnych barw, tylko interesy. A interesy nasze polityczne elity mają wspólne… jakby się nie żarli to co do jednego są zgodni: ceny mieszkań mają rosnąć i mieszkań ma być zawsze za mało. Bo to jest w interesie polityków od prawa do lewa i powiązanych z nimi biznesowych elit.

Nasze Państwo zamiast najkrótszą i najtańszą drogą rozwiązywać mieszkaniowe problemy swoich obywateli (choćby poprzez wywalenie z rynku spekulantów), stało się gwarantem interesu wąskich biznesowo-politycznych elit inwestujących w mieszkania i żerujących w ten sposób na przypartej do muru reszcie społeczeństwa.

Mało tego, państwo stało się przeszkodą w wolnorynkowym rozwiązaniu mieszkaniowego kryzysu. Gdyby nie ukierunkowane na zysk spekulantów działania polityków i co za tym idzie państwa, problem być może rozwiązałby się sam.

Zarobiwszy na zmywaku, Polacy wracaliby i kupowali mieszkania. Nie mogą, bo pompowane przez państwo ceny (puszczona na żywioł spekulacja, zerowe stopy, dopłaty, gwarancje) im uciekają o 10 i więcej procent rocznie. Więc utknęli na tej emigracji, zamiast zarobić na mieszkanie i wrócić.

Państwo Polskie jest gwarantem trwania mieszkaniowej bańki spekulacyjnej…

Zarobić i wrócić to był plan większości imigrantów których znam. Potem się okazywało że nie ma do czego wracać…

Ja już pomijam kompletną niemożliwość zarobienia na mieszkanie w Polsce, odłożenie i kupno bez kredytu lub z małym kredytem. Mieszkanie bez kredytu? A kto to słyszał?

Gdyby nie pilnujący swoich inwestycji i efektywnie wspierający niedobór mieszkań polityczni decydenci, może po prostu wybudowalibyśmy dość mieszkań żeby Polacy żyli jak ludzie we własnym kraju.

Żeby skończyć z tą wieczną emigracją, z tymi zmywakami, z całym tym upodleniem, życiem na kupie, z rodzicami itp.

Zdaję sobie sprawę, że imigracja to tylko jeden z czynników pompujących ceny mieszkań i powodujących ich niedobór.

Zdaję sobie też sprawę, że pracownicy z importu często też pracują przy budowie mieszkań i że bez nich budowałoby się pewnie mniej.

Będąc na emigracji też widziałem Polaków budujących domy i potem je wynajmujących. Ten system to nic nowego – elity innych krajów też na to wpadły. Teraz przerabiamy to w Polsce.

Samemu będąc emigrantem, zdaję sobie też sprawę że ludzie przyjeżdżający do Polski nie robią tego bo lubią – tylko dlatego że nędza w ich własnym kraju ich tu przygnała. Sam byłem w tej sytuacji.

Nie zmienia to faktu że Polska to kraj zawłaszczony przez spekulantów którzy robią na nas krociowe interesy i traktują nas jak feudalnych poddanych.

Spekulantów którym nasz los jest obojętny, którzy mają gdzieś fakt że mieszkaniowy kryzys okrada nas z lepszej przyszłości jaką moglibyśmy mieć.

Ludzie ci mają w dupie kto w tym kraju będzie żył i pracował, byle im się kasa zgadzała.

To ukrywający majątek drobni kanciarze którym patologia systemu pozwoliła decydować o państwie. Więc decydują w stylu Afrykańskim – żeby ukraść krowę, rozwalą wszystko inne naokoło, włącznie z oborą i całym gospodarstwem.

Dla nich możemy sobie “zdychać z Bogiem” jak w “Ziemii Obiecanej”, bo polityków-spekulantów nie obowiązuje egzamin z człowieczeństwa, ani nawet ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *